Usytuowanie wulkanu

22 stycznia 2019

Wulkaniczny szczyt wznosi się na wysokość 950 m. nad poziomem morza. U podnóża góry leży park narodowy o powierzchni 5000 km2. Przecinają go trzy rzeki, zasilane wodą z topniejącej czapy śnieżnej wulkanu. Okolica ta jest rajem dla urlopowiczów. Odwiedzany jest przez pół miliona turystów rocznie. Tę malowniczą i piękną okolicę zakłócił wybuch wulkanu po 123 letniej nieaktywności. Góra zaczęła wyrzucać popiół na wysokość 1800 m. Fakt ten stał się jeszcze większą atrakcją dla turystów. Zaczęły zjeżdżać się ich tysiące, aby móc oglądać to niecodzienne wydarzenie. Jednak jeden z najlepszych fachowców w dziedzinie wulkanologii uważa, że ten wybuch zapowiada znacznie gorszą tragedię. Za pośrednictwem telewizji ostrzegł ludzi przed grożącym niebezpieczeństwem. Naukowiec ten jest młodym człowiekiem, jednak już zdobył ogromne uznanie, jako wulkanolog. Szeryfowie ościennych miast, usłyszawszy ostrzeżenie, zaczęli zamykać drogi w promieniu 11 km od wulkanu w celu zapewnienia bezpieczeństwa i zmuszają okolicznych mieszkańców i turystów do ewakuacji. Tragedie nie wydarzają się tak po prostu. Są wynikiem szeregu krytycznych wydarzeń. Mimo pozornego spokoju, ekipa telewizyjna zauważyła na szczycie góry drugi, nowopowstały krater. Na podstawie wykonanych zdjęć eksperci stwierdzili, że nastąpi ponowny wybuch. Zostały zaznaczone na mapie obszary, które mogłyby być najbardziej zagrożone w przypadku ewentualnej erupcji. Swoje przewidywanie opierają na najgorszym i najsilniejszym wybuchu tego wulkanu, biorąc pod uwagę klasyczną erupcję pionową. Mapa obejmuje obszary, które mogą być bezpośrednio objęte wybuchem, 240 km dolin rzek, które zostałyby zalane na skutek szybkiego topnienia śniegu na szczycie wulkanu. Wulkan drzemie już od siedmiu tygodni. Niektóry już sądzili, że owy wybuch nie nastąpi, a piękna pogoda zachęcała do wypraw w piękne zakątki. Z pewnymi oznakami ostrożności turyści, jak zwykle przyjechali na weekend i zaczęli rozbijać namioty. Niektórzy nawet w odległości przekraczającej 45 km od góry św. Heleny. Znacznie bliżej znalazł się wulkanolog, obserwujący zachowanie budzącej się góry. Znalazł tam szybko rosnące wybrzuszenie, z którym wiąże możliwość znacznie gorszej erupcji, niż jest przewidywana.

© Środowisko i ludność