Sytuacja 10 minut po wybuchu

22 stycznia 2019

Miliardy litrów wody spłynęło do pobliskich rzek. Zespól naukowców rozpoczął badania warstw błota, naniesionych w dolinach rzek, wokół wulkanu. Odkryto, że 5 km od góry spływ spowodowany topnieniem lodowca osiągnął grubość 15 m. Zalane zostało 210 km dolin rzecznych, a prędkość, z jaką płynął osiągał 50 km/h. Najbardziej niebezpieczne jest to, co spływ błotny porywał ze sobą. Był w stanie zmieść z powierzchni 20 tyś. pni drzew. W odległości 50 km od wulkanu siła spływu nadal była bardzo potężna. Te odległe tereny uległy całkowitemu zniszczeniu w ciągu kilku minut. Zniszczeniu uległo 27 mostów, 200 domów, a 31 statków zostało zniesionych na mieliznę. Po dokonaniu analiz stwierdzono, że przypuszczenia sprzed wybuchu były nietrafne. Trafnie natomiast określono gdzie miały trafić spływy błotne i jakie spowodować zniszczenia. Przed taką ewentualnością zostały ostrzeżone władze stanowe, jednak nie potraktowały go poważnie, kierując się pobudkami czysto ekonomicznymi. Ogólny koszt katastrofy został wyceniony na miliard dolarów. Tragedia odcisnęła olbrzymie piętno na tych, którzy ją przeżyli. Naukowcy twierdzą, że w 1980 r. nie posiadali tak rozległej wiedzy, by móc przewidzieć, jak wybuchnie wulkan. Wulkan św. Heleny został uznany za pomnik narodowy i obiektem zainteresowania naukowego. Po 25 latach wulkan obudził się ponownie, jednak już nikt nie stracił życia.

© Środowisko i ludność