Podjęcie badań wybuchu

22 stycznia 2019

Rozpiętość zniszczeń wynosi 30 km na północ i na zachód od góry św. Heleny. Południowy i wschodni kierunek pozostał prawie nietknięty. Na tej podstawie można stwierdzić, że nie mogła to być erupcja pionowa, gdyż spływ piroklastyczny rozłożyłby się równomiernie, wokół terenu góry. Wyruszono w poszukiwaniu zainstalowanych w pobliżu sejsmografów. Uprzednio obejrzano zdjęcia, jakie zrobili ci, którzy przeżyli. Zdjęcia potwierdzają, że wybuch był poziomy, a nie poziomy, a spływ piroklastyczny znalazł ujście z boku wulkanu. Nigdy dotąd nie widziano wybuchu o tak dużej skali. Z jakichś powodów magma nie była w stanie wydostać się na powierzchnię ziemi w tradycyjny sposób, lecz znalazła ujście na boku góry, tworząc powiększenie, które rozrastało się w szybkim tempie. Przed wybuchem przypuszczano, ze wybrzuszenie to zniknie, na skutek obsuwania się ziemi. Według teorii, masy skalne powinny zsunąć się ze stożka wulkanu, likwidując korek, blokujący główne ujście, co powinno doprowadzić do erupcji pionowej. Widząc wybrzuszenie na wulkanie św. Heleny, przypomniał sobie o wybuchu wulkanu na terenie byłego ZSRR, który miał miejsce w 1956 r. Wybuch radzieckiego wulkanu również był boczny. Doszukano się podobieństw między tymi dwoma wybuchami. Radziecki wulkan przed wybuchem wydalał parę i zanotowano trzęsienia ziemi. Te same oznaki zostały zaobserwowane w przypadku wulkanu św. Heleny. Kilka sejsmografów, jakie udało się odnaleźć były bezużyteczne. Po dziesięciu dniach udało się odnaleźć czynny sejsmograf. Na podstawie danych, jakie zarejestrował, można dokładnie prześledzić wydarzenia z 18-ego maja. Najpierw, przed wybuchem, wybrzuszenie zawaliło się, tworząc potężne osuwisko, które zerwało cienką warstwę skały, utrzymującą magmę wewnątrz wulkanu. Magma wybuchła, rozrywając najsłabsze miejsca skorupy. W tym wypadku był to północny stok góry. Powstała gorąca chmura popiołu i skał, która przemieszczała się z prędkością 1000 km/h. Pokryła ona ogromne tereny, a spływ piroklastyczny zniszczył wszystko, co napotkał na swojej drodze. Po przebyciu czerwonej i niebieskiej strefy spływ zwalnia do prędkości 950 km/h. Prędkość jest tak olbrzymia, ze nawet wysokie góry nie stanowią przeszkody.

© Środowisko i ludność